KOPERNIK - NUDZIARZ CZY HEROS?
KOPERNIK
– NUDZIARZ CZY HEROS?*
Edward
O. Wilson twierdzi, że najwybitniejsze umysły w dziejach „żyły swoimi
obsesjami; spalały się w środku. Umiały jednak także intuicyjnie korzystać z
tego, co jest wrodzonym ludzkim darem, i wybierać istotne spostrzeżenia ze
strumienia przyziemnych myśli, które wszystkim nam przepływają przez głowę.
Mogły być obdarzone tylko trochę większym talentem, lecz ich twórcze dokonania
wydawały się innym czymś jakościowo nowym. Wywarły na ludzkość trwały wpływ,
który przyniósł im wiekopomną sławę, nie na skutek czarów czy Bożej łaski, ale
dzięki przewadze w wykorzystywaniu umiejętności, które mniej utalentowani
opanowali trochę gorzej. Nabrały dostatecznie dużej prędkości nośnej, by wzbić
się ponad innymi”.
By
określić kogoś geniuszem, trzeba uwzględnić właściwe kryteria. Ważna jest
uniwersalność wpływu na losy nauki czy sztuki oraz oryginalność, rewolucyjność
dokonań, które można zasadnie przypisać danej osobie. Istotna jest również
użyteczność teorii naukowej czy koncepcji artystycznej. Thomas Jefferson pisał:
„Wiedza ma niewielką
wartość, jeśli ogranicza się tylko do spekulacji. Gdy jednak spekulatywne
prawdy są sprowadzone do praktyki, gdy teorie osadzone w doświadczeniu są
stosowane do zwykłych sytuacji życiowych, jeśli dzięki temu […] sztuka życia
staje się łatwiejsza i wygodniejsza i jeśli, oczywiście, promuje się rozwój
ludzkości i zwiększa powszechną szczęśliwość, to taka wiedza staje się
prawdziwie użyteczna”.
Ci, którzy
przysporzyli tej wiedzy najwięcej, nazywani są geniuszami.
A
kto był największym geniuszem w historii ludzkości: Pitagoras, Platon,
Arystoteles, Hipokrates, Homer, Dante, Szekspir, Goethe, Proust, Dostojewski,
Conrad, Napoleon, Michał Anioł, Leonardo da Vinci, Brunelleschi, Picasso, Bach,
Mozart, Beethoven, Chopin, Kopernik, Galileusz, Newton, Leibniz, Pascal,
Kartezjusz, Kant, Swedenborg, Pasteur, Skłodowska-Curie, Einstein, Darwin,
Freud, Jung, Franklin, Edison, Tesla?
Można
być autorem przełomowego odkrycia naukowego lub rewolucyjnego przełomu w sztuce
– a zarazem umysłem jednowymiarowym ograniczającym się wyłącznie do jednej
dziedziny sztuki bądź nauki, osobą żyjącą dość monotonnie w swojej pracowni, w
swoim laboratorium… Można być też osobowością renesansową, wszechstronną, o
zainteresowaniach interdyscyplinarnych, osobą przyczyniającą się do rozwoju
różnych dyscyplin ludzkiej aktywności, a do tego idącą przez życie w tak
spektakularny sposób, iż taki żywot nadaje się – bez zbędnych upiększeń – na
scenariusz filmu czy serialu.
Zawsze
fascynowały mnie osobowości renesansowe i przez wiele lat zadawałem sobie
pytanie: Kto był najwszechstronniejszym geniuszem w dziejach świata – Mikołaj
Kopernik czy Leonardo da Vinci? Warto porównać życie i twórczość tych dwóch
gigantów ducha.
Kim
był Mikołaj Kopernik?
1. ASTRONOM. Wiadomo, każde
dziecko to wie. Nie każdy jednak wie, że autor De revolutionibus nigdy
nie studiował astronomii, przez całe życie zajmował się nią jako amator (od
łacińskiego słowa amo, co znaczy kocham), czyli miłośnik;
dziedzina ta była dla niego czymś więcej niż zwykłym hobby, poświęcał jej czas
nawet w nawale różnorakich obowiązków (również podczas wojny z Krzyżakami).
Trzeba też wiedzieć, że w tamtych czasach astronomia była integralnie związana
z astrologią i innymi naukami tajemnymi, a Kraków był wiodącym europejskim
ośrodkiem uniwersyteckim, w którym na poważnie zajmowano się magią, alchemią
(to dlatego studia podjął tam słynny Johannes Faust) i właśnie astrologią, ta
ostatnia zaś stanowiła naukę pomocniczą dla medycyny. Można się oczywiście
wyśmiewać z tego obskuranckiego ciemnogrodu, warto jednak wiedzieć, że
astrologia nie była prymitywną astronomią, alchemia nie była tylko prekursorką
chemii, tak jak metafizyka nie jest ubogą krewną fizyki.
Porównując
Mikołaja z Leonardem da Vinci, należy szczerze przyznać, że w tej dziedzinie
ten drugi miał zdecydowanie mniejsze osiągnięcia. Trzeba jednak nadmienić, że
dzięki niemu wiemy, dlaczego niebo jest niebieskie.
2. LEKARZ.
Genialny Polak studiował medycynę w Padwie, a potem przez całe życie leczył
biskupów, członków kapituły, mieszkańców Warmii, a nawet Prus Królewskich i
Książęcych, gdyż jego sława lekarza praktyka dotarła nawet do uszu księcia
Albrechta Hohenzollerna. Kopernik nie zostawił po sobie pism z zakresu medycyny
(a jedynie zapiski na marginesach czytanych przez siebie książek), nie był
teoretykiem, interesowała go medycyna praktyczna, ale o jego chęci stałego
wzbogacania wiedzy i umiejętności świadczą zażyłe kontakty z Janem Benedyktem
Solfą, nadwornym lekarzem króla Zygmunta I Starego, jednym z najwybitniejszych
medyków ówczesnej Europy.
Mistrz
Mikołaj był także aptekarzem, gdyż w tamtych czasach lekarz musiał być osobą
posiadającą umiejętności sporządzania leków recepturowych. W dziedzinie
farmacji pokazał swój twórczy umysł. Już Jan Brożek – matematyk, lekarz,
astronom, zbieracz dokumentów i pamiątek po Koperniku – pisał, że
nieprzeciętnego trzeba talentu, by wyliczyć dokładnie współczynnik ustalający
stosunek między chorobą, wagą pacjenta a dawką medykamentu (w tym zakresie
Mikołaj wykorzystał teorię Archimedesa). Owa idea o podstawowej roli nauk
matematycznych w medycynie była płodna naukowo i jest stosowana do dziś.
Kopernik
opierał swoją praktykę lekarską na dziełach autorytetów o nieprzemijającej
aktualności, jak Hipokrates, Galen, Celsus i Avicenna, jednak nie podchodził do
nich bezkrytycznie. Ma więc swój wkład w rozwój nauki o leczeniu i sztuki
leczenia – o czym pisze Henryk Barycz:
„Najstarsza polska
tradycja kopernikańska, zdumiewająco wiarygodna, wskazuje na formowanie przez
Kopernika nowej, samodzielnej teorii opartej na założeniach fizyki i mechaniki
archimedejskiej, wedle której wszystkie zjawiska życia sprowadzałyby się do
ruchów fizycznych. W ten sposób Kopernik urósłby na protoplastę wielkiej
fizjologicznej szkoły jatromechanicznej, której rozkwit wiąże się z nazwiskami:
Borellego i profesora Sapienzy rzymskiej Bagliviego, z końca wieku XVII, stając
się w tej dziedzinie prekursorem koncepcji naukowych”.
Leonarda
da Vinci możemy uznać za wybitnego anatoma o dość głębokich zainteresowaniach z
zakresu fizjologii.
3. BOTANIK. Kopernik nie
tylko leczył, nie tylko sporządzał leki, ale musiał też dobrze znać produkty, z
których były wyrabiane, a więc rośliny, gdyż w owych czasach jedną z głównych
dziedzin medycyny było ziołolecznictwo. Doktor Mikołaj wypisywał oczywiście
recepty, czyli zlecał wykonanie leków komuś innemu, ale często wędrując (w
orszaku biskupa przemierzył niemal pół Polski), nie zawsze mógł liczyć na
jakiegoś aptekarza, nie mógł też wozić ze sobą całej apteki, był więc zmuszony
umieć rozpoznawać rośliny lecznicze, by poddawać je stosownym procesom:
sporządzanie odwarów, nalewek, naparów, maceracji, syropów, soków itd. Niektóre
rośliny były zbierane w lasach i na łąkach, niektóre zaś były hodowane w
warunkach przydomowych, w tzw. herbariach, zwłaszcza te pochodzenia
śródziemnomorskiego, sprowadzone do Polski przez zakony cystersów, benedyktynów
i augustianów. W zastosowaniu były również rośliny importowane (np. imbir,
korzeń fiołkowy, jalapa, pieprz holenderski, cynamon, szafran, kubeba, kapary),
dla nich portem przeładunkowym był Gdańsk.
W
czasach Kopernika zaczęto w dużych nakładach drukować różne herbarze (np.
słynny zielnik Stefana Falimirza z 1534 roku). Warto też dodać, że zioła miały
wówczas zastosowanie również pozamedyczne – w kosmetyce, farbiarstwie,
garbarstwie, browarnictwie, piekarnictwie i ogólnie w gospodarstwie domowym. I
tę stronę praktyki gospodarczej musiał znać Kopernik jako zarządca dóbr,
nadzorca browarni, piekarni, młynów, garbarni. Nic, co ludzkie, nie było mu
obce.
Również
Leonardo był wnikliwym obserwatorem roślin (i zwierząt).
4. PRAWNIK. Kopernik
studiował prawo w Bolonii, a potem doktoryzował się w Ferrarze. Wiedzę
prawniczą wykorzystywał, pełniąc różne funkcje jako sekretarz i doradca biskupa
Łukasza Watzenrode oraz członek kapituły warmińskiej (był m.in. wizytatorem, kanclerzem,
administratorem dóbr kapitulnych). W związku z tym, że dominium warmińskie
zachowywało pewną autonomię w strukturach państwa polskiego, prowadziło też
swoją częściowo niezależną politykę zagraniczną; tym zakresie Kopernik także
musiał wykazał się znajomością prawa międzynarodowego (a raczej pewnych
zwyczajów międzypaństwowych, które w tamtej epoce obowiązywały).
Leonardo
da Vinci był synem prawnika, ale to nie jedyny jego kontakt z wymiarem
sprawiedliwości. Oskarżony o sodomię, był więziony i musiał uciekać z Florencji
do Mediolanu.
5. POLITYK. I dyplomata.
Członkowie kapituły (ciała doradczego biskupa, które zarządzało także trzema
jednostkami terytorialnymi Warmii) byli prawodawcami uchwał lokalnych i
wykonawcami prawa polskiego, częściowo zmodyfikowanego w taki sposób, by
określić reguły rządzące dominium warmińskim (czymś w rodzaju państwa
kościelnego), co wiązało się z pewnymi zależnościami wobec papieskiego Rzymu.
Kanonicy fromborscy uczestniczyli też w posiedzeniach (sejmiki, zjazdy) władz
samorządowych Prus Królewskich. Musieli prowadzić politykę, uwzględniając stan
aktualnych napięć pomiędzy Krakowem a Królewcem (najpierw stolica państwa
krzyżackiego, potem stolica Prus Książęcych, polskiego lenna).
Współpraca
biskupa Łukasza Watzenrode z królem Kazimierzem Jagiellończykiem była niełatwa
(mało powiedziane), kwitła zaś za czasów Jana Olbrachta, Aleksandra Jagiellończyka
i Zygmunta I Starego, czego sztandarowym przykładem jest próba realizacji
pomysłu biskupa Łukasza i Filipa Buonaccorsiego zwanego Kallimachem, by
Krzyżaków przenieść na Podole, na pogranicze polsko-tatarskie.
Kopernik
był w polityce lojalistą, stąd jego nieufność, a nawet niechęć wobec osób,
które próbowały prowadzić własne gierki dyplomatyczne. Tym należy tłumaczyć
konflikt między mędrcem z Fromborka a biskupem Janem Dantyszkiem, wcześniej
wspólnikiem królowej Bony w jej pozakulisowych rozgrywkach. Dantyszek był
pierwszym w historii polskiej dyplomacji ambasadorem oraz twórcą szyfrowanej
korespondencji, niezwykle inteligentnym graczem na scenie politycznej, co
musiało się przekładać na jego relacje z podwładnymi, w tym z kanonikiem
Mikołajem.
Artysta
da Vinci w zakresie polityki umiał się tylko przymilnie łasić do różnych
władców w celu pozyskania mecenatu.
6. EKONOMISTA. Choć w czasach
Kopernika ekonomia nie była jeszcze osobną dyscypliną naukową, jej elementy bez
trudu znaleźć można było w systemie prawa świeckiego i kościelnego. W historii
doktryn ekonomicznych zajmuje Kopernik ważne miejsce, jest kontynuatorem myśli
Arystotelesa i Tomasza z Akwinu. Tomasz był profesorem filozofii i teologii,
stworzył monumentalne dzieło, Summa theologiae, którego zasadniczą ideą
jest harmonia pomiędzy wiarą a rozumem, treścią zaś nie tylko sprawy boskie,
ale i ludzkie, ziemskie, nawet bardzo przyziemne. Kopernik – jako osoba stanu
duchownego – musiał kierować się filozofią pieniądza obowiązującą w Kościele
katolickim, a więc musiał myśleć kategoriami prawdy, dobra, sprawiedliwości (to
teoria, praktyka różnych kościelnych hierarchów była nieraz gorsząca); nie mógł
zatem pozostawać bierny wobec szerzącego się w owym czasie procederu
fałszowania pieniędzy. Wówczas panował pieniądz metalowy – złoty, srebrny –
jego wartość zależała od wagi i zawartości w nim szlachetnego kruszcu. Dodawano
do złota pewną ilość miedzi i cyny (stosunek ilości czystego złota do ilości
innych dodatków nazywa się próbą). Zdarzało się, i to nierzadko, że niektóre
mennice dodawały więcej dodatków niż ich formalnie pieniądz miał zawierać; był
to ulubiony przez Krzyżaków sposób prowadzenia wojny hybrydowej (obok
propagandy i tworzenia własnej narracji historycznej). Z tej samej ilości złota
można więc było wybić więcej monet. Pieniądz krążył, ludzie zaczynali się
orientować, że pewne monety są mniej warte od innych – i byli skłonni chować
monety pełnowartościowe, a w dalszy obieg puszczać te podwartościowane. Badając
pewne niepokojące zjawiska na rynku, Kopernik stworzył prawo ekonomiczne, które
głosi, że zły pieniądz wypiera z rynku pieniądz dobry. Mechanizm tego zjawiska
opisał w Monetae cudendae ratio (Rozprawa o biciu monety). Tę
samą zależność odkrył po Polaku Thomas Gresham, kanclerz skarbu Anglii,
założyciel giełdy londyńskiej, i tak do historii weszło prawo Greshama, które
już w XX wieku zaczęło być określane jako prawo Kopernika-Greshama (dla
niekomplikowania sprawy pomijam wkład Mikołaja Oresme).
Kopernik
przejął od Tomasza z Akwinu ideę ceny sprawiedliwej, która uwzględnia fakt, że
na skutek podziału własności oraz podziału pracy odbywa się wymiana dóbr, pracy
i usług.
„Podział pracy
powoduje, że jeden człowiek pracuje dla zaspokojenia potrzeb drugiego. Stąd
powstaje konieczność sprawiedliwej wymiany, to jest wymiany ekwiwalentów.
Jeżeli każdy daje tyle, ile otrzymuje, wówczas mamy do czynienia z ceną
sprawiedliwą, chodzi tu o wymianę równej ilości sumy: płaca + nakłady + ryzyko.
Rzemieślnik, który nie otrzymałby za swój produkt ekwiwalentu, przestałby
wytwarzać. Stanowisko św. Tomasza jest tu inne niż Arystotelesa. Ten ostatni
bowiem pracy niewolnika nie zaliczał do kosztów. Cena sprawiedliwa wyraża
wewnętrzną wartość dóbr. Jeżeli jednak potrzeby, czyli popyt, przewyższają
produkcję, wówczas powstaje cena rynkowa – pretium impositum. Dalszy
rozwój nauki kanonistów przykładał coraz większą wagę do roli popytu w
ustalaniu ceny” (Bronisław Oyrzanowski).
Na
bazie tego powstała praca Kopernika, zarządzenie o tytule Olsztyńska taksa
chlebowa – tekst o konieczności interwencjonizmu państwowego (ograniczonego
do produktów niezbędnych do życia i przeżycia) w sytuacjach kryzysowych,
ekstremalnych.
Leonardo
da Vinci w zakresie ekonomii miał dokonania nie tyle teoretyczne, co
praktyczne. Umiejętnie bowiem zabiegał o zasobność swego mieszka i skarbczyka.
7. MATEMATYK.
Kopernik pisał o astronomii, ale sam uważał się raczej za filozofa i
matematyka. W starożytności i średniowieczu liczby miały znaczenie praktyczne
(stosowane były np. w handlu i architekturze) oraz mistyczne (jako wzorzec
kosmicznego ładu i harmonii w mikrokosmosie). Okres odrodzenia był czasem, gdy
człowiek odkrył, że abstrakcyjne formuły matematyki stanowią ludzki język
ojczysty, dzięki któremu można prowadzić twórczy dialog z przyrodą. W
niesamowicie niezrozumiały sposób wzory matematyczne i struktury geometryczne
korespondują z budową świata. Kosmologia XX i XXI wieku potwierdza, że rozwój nauk
ścisłych i badań przyrodniczych prowadzi jednocześnie do odkrywania głębokich
związków człowieka z naturą.
U
początku ciągu rewolucji naukowych – opierających swój impet rozwojowy na
logice i matematyce – stoi Mikołaj Kopernik.
„Sama, podstawowa
dla niego, wiedza astronomiczna ileż wymagała scjencji ubocznych, jak
np. trygonometrii (w tym względzie musiał opracować nawet własny systemat
oryginalny i drukiem go ogłosił: De lateribus et angulis triangulorum),
dalej fizyki, mechaniki, miernictwa, geodezji itd. We wszystkich tych
dziedzinach przejawia wybitną samodzielność, oryginalność i inwencję twórczą.
Przy tym zgoła ubocznie godzi się zauważyć, iż u Kopernika elementy teoretyczne
brały górę nad praktycznymi, co tym więcej zasługę jego podnosi” (Kazimierz
Hartleb).
Leonardo
był matematykiem na tyle dobrym, że świetnie radził sobie z liczeniem
zarobionych pieniędzy, ale na tyle słabym, że nie mógł zostać wybitnym
architektem, a jako pomysłodawca, konstruktor, inżynier kierował się bardziej
swoją genialną wyobraźnią i cudowną fantazją oraz ponadprzeciętną intuicją – niż
wiedzą matematyczną. Jego ograniczenia w tym zakresie podkreśla fakt, że włoski
geniusz miał problemy z pisemnym dzieleniem.
8. INŻYNIER. W zakresie
talentów i prac Kopernika na tym terenie aktywności istnieje w tradycji wiele
przekazów budujących legendę wszechstronnego geniusza; da się je zweryfikować
bądź sfalsyfikować tylko w wąskim zakresie. Jan Brożek, zbieracz kopernikanów, pierwszy
biograf Kopernika, uchodzi za twórcę mitu kopernikańskiego: przypisuje
astronomowi np. zbudowanie wodociągu i skonstruowanie koła podnoszącego wodę na
szczyt wzgórza katedralnego. Brożek ułożył też napis na „wodociąg zbudowany
przez Kopernika we Fraeunburgu”. Jeremi Wasiutyński, biograf geniusza, próbował
odkryć źródło prawdy tkwiące w tej opowiastce. Przesłanki były, konkluzje
okazały się wątpliwej jakości. W bibliotece kapitulnej znajdowało się dzieło z
XVI wieku pt. O wodociągach Juliusza Frontinusa, mógł więc znać je Kopernik
i na nim oprzeć swoje projekty architektoniczno-inżynierskie. Niestety,
dokładniejsze badania wykazały, że kanał od rzeki Baudy do Grodu Pani istniał
już w 1427 roku, zaś nowoczesna instalacja pompująca wodę powstała dopiero w
1572 roku. Tak więc Kopernik mógł tylko być konserwatorem istniejącego już
kanału i związanej z nim infrastruktury oraz pomysłodawcą i autorem koncepcji
przetłaczania wody, jednak nie nadzorował prac budowlanych.
W
przeszłości wiele miast zwabiało turystów informacjami o inwestycjach
hydrotechnicznych będących dziełem Kopernika. Motywy i mechanizm tych działań
autopromocyjnych przekonująco wyjaśnia Wasiutyński:
„Podanie o
robotach inżynierskich Kopernika przemawiało silniej do wyobraźni ogółu, niż
jego harmonijny system świata. Przyjemniej jest pochwalić się genialnym
rodakiem, ale trzeba przecież mieć coś rozsądnego do powiedzenia o jego
zasługach. Toteż wątek mitu został rozsnuty w sieć, która pokryła znaczną część
Prus”.
Do
innowacyjnych rozwiązań techniczno-inżynierskich Kopernika można na pewno
zaliczyć olsztyńską tablicę słoneczną z systemem naprowadzania promieni
słonecznych.
Natomiast
Leonardo da Vinci wykazywał wielką kreatywność techniczną, wykraczającą
znacznie poza wyobraźnię i wiedzę ówczesnego świata, więc praktycznie wszystkie
jego pomysły i projekty pozostały w formie niezrealizowanej; liczne zaś
zrealizowane projekty należały do sfery konstrukcji efemerycznych, służących zabawianiu
dworaków i władców, i te ulegały anihilacji wkrótce po różnych uroczystościach
czy karnawałach. Do największych grzechów Włocha zaliczyć należy nie tyle
niepublikowanie swoich odkryć, co fałszowanie swoich zapisków i planów
technicznych; Leonardo umyślnie wprowadzał do nich błędne dane, by ewentualny
złodziej nie mógł z tych opracowań skorzystać (utrudniło to znacznie pracę
późniejszym badaczom jego twórczości wynalazczej).
9. STRATEG. Kopernik wykazał
się wiedzą militarną, zdolnościami i odwagą podczas wojny w latach 1519-1521,
gdy dowodził obroną Olsztyna. Wiadomo, że interesował się zastosowaniem
matematyki w balistyce, zaś z zachowanych dokumentów wynika, iż dobrze
orientował się, jakie zasoby ludzkie i techniczne są potrzebne do prowadzenia
wojny. Miał świadomość, że najlepszym sposobem walki jest unikanie walki (a
więc inteligentna dyplomacja). Gdy wróg jest nieskory do działań pokojowych,
rozjemczych – trzeba być dobrze przygotowanym do prowadzenia działań
defensywnych i ofensywnych. Jeśli chce się uniknąć najgorszego, trzeba pokazać,
że jest się gotowym na wszystko. Si vis pacem, para bellum (Jeśli chcesz
pokoju, przygotuj się do wojny). Kopernik lubił spokój, ale wiedział też, że
pokój za wszelką cenę nie jest dobrym rozwiązaniem, gdyż postawa naiwnie
pacyfistyczna nie zniechęca, lecz wręcz zachęca przeciwnika do działań
agresywnych. Jeśli chce się mieć święty spokój – trzeba nieraz prowadzić świętą
wojnę, wojnę sprawiedliwą.
Da
Vinci był dużo lepszym od Kopernika znawcą technicznych problemów militarnych.
Obmyślił wiele różnych machin wojennych. Niestety, jego geniusz techniczny w
tym zakresie nie był powiązany z wrażliwością etyczną, toteż włoski artysta i
uczony nie wahał się służyć swoją radą różnym krwawym dyktatorom i bezwzględnym
satrapom.
10. GEOGRAF. (Wykorzystanie
zasad kosmografii). Kopernik doskonale znał Warmię i Prusy od strony
teoretycznej i praktycznej. Sporządził mapy tych terenów, korzystając z wiedzy matematycznej,
fizycznej (przyrządy pomiarowe, metody pracy, rysunek techniczny). Był cenionym
współpracownikiem tak wybitnych kartografów, jak Bernard Wapowski, Aleksander Sculteti,
Jerzy Joachim Retyk czy Henryk Zell. Mapy Kopernika musiały być bardzo
precyzyjne, skoro na ich zdobyciu zależało nawet wielkiemu mistrzowi
krzyżackiemu.
Dokonania
Leonarda w tym zakresie są niewielkie. Pozostały w sferze fantazji albo
polegały na chęci dokonania zmian topograficznych (przykładem może być
współpraca z Machiavellim w zakresie wytyczania nowego koryta rzeki Arno).
11. MALARZ. Kopernik
wykonywał rysunki techniczne, ubogacał też graficznie swoje mapy i dzieła
naukowe. Historycy dowodzą, że jego zainteresowania plastyczne były głębsze i
szersze:
„Zdolności
malarskie musiał posiadać wrodzone, uzupełniał je nauką w czasie młodości.
Zainteresowanie do malarstwa żywił silne, stąd poza innymi momentami już
podniesionymi, stosunki bliskie z malarzem Francią. Sprawdzianem tych uzdolnień
pozostał autoportret, który w przerysie zdobił jedną ze ścian katedry
strassburskiej. Nauka rysunku wiązała się ściśle z przedmiotem najważniejszym.
Wszak uzupełnieniem tego tekstu były rozliczne tablice i rysunki. Tutaj na plan
pierwszy wysuwała się precyzyjność wykonania – polot artystyczny w innych mógł
się ujawnić dziedzinach. Możemy ponadto stwierdzić jego wybitne umiłowanie
pięknych książek: w dobranej bibliotece znajdujemy bogate rękopisy i foliały,
zdobne w przepyszne miniatury o kolorach złotych i żywych” (K. Hartleb).
Leonardo
da Vinci genialnym malarzem był – i basta.
12.
BIBLIOTEKARZ.
Kopernik w różnych okresach swojego życia nadzorował bogate zbiory książek w
Lidzbarku, Olsztynie i we Fromborku oraz przygotowywał się do urządzenia
biblioteki uniwersyteckiej w Elblągu. Był także zapalonym bibliofilem i
szalonym czytelnikiem, co tak przedstawia Hartleb:
„Od szeregu
dziesiątków lat prowadzone poszukiwania badaczy Kopernika z nieodżałowanym
Birkenmajerem na czele, dały wcale obfity wykaz książek, które stanowiły
własność astronoma. Inne, ze zbiorów kapitulnych, w jego częstym były użyciu.
Zaopatrywał je przy czytaniu swymi zakreśleniami, poprawkami, uzupełnieniami i
uwagami. Taki ich jest bogaty zespół, iż daje faktyczny materiał do osobistych
rozważań i odpowiednich wniosków, co już nawet w dużej mierze wykonano. I one
nas muszą zainteresować. Wszak te suche na pozór zapiski, jakże doskonale
pozwalają poznać człowieka, kiedy kładzie się bezpośrednie, szczere obrazy
myśli, zapatrywań, sądów i krytyki; są dowodem jego niesłychanej systematyki,
kiedy poprawia błędy drukarskie, dla ułatwienia pracy następnych czytelników,
liczbuje strony, lub karty oznacza literami alfabetu – tak z drugiej – o co
głównie nam chodzi – pozwalają poznać, niejako uchwycić na gorąco, jego
niezwykle szerokie zainteresowania poza umiłowaną nauką. Więc: filozofia,
historia starożytności, chronologia, szeroko pojęta przyroda, estetyka i tyle
innych. Wszędzie ma coś do powiedzenia”.
Biblioteką
fromborską opiekował się kustosz; przez długie lata był nim Tiedemann Giese,
przyjaciel Kopernika, więc ich współpraca w tym zakresie musiała być owocna.
Kopernik
był niezrównanym erudytą, na tym polu zdecydowanie przewyższa Leonarda da Vinci,
który wiele swoich odkryć zawdzięcza nie tyle książkom, co obserwacjom,
eksperymentom, logicznym operacjom dedukcji, indukcji, ekstrapolacji,
interpolacji, analogii itp.
13. PISARZ. Kopernik próbował
swoich sił w liryce, jednak jako poeta łaciński nie dokonał niczego
szczególnego (w tym zakresie biskup Jan Dantyszek przeszedł do historii). Można
jednak doktora Mikołaja nazwać poetą ze zmysłem satyrycznym, bowiem lubił
kalambury i inne gry słów. Próbował swoich sił w epigramacie i fraszce.
Niestety, zachowane jego liryczne próbki są bardzo skąpe.
Kopernika
można nazwać epistolografem – jego listy (dość konwencjonalne, w stylu tamtej
epoki) mogą wiele powiedzieć o nim jako o człowieku z krwi i kości, pokazują
osobę sprawnie władającą logiką, terminologią prawniczą i rozlicznymi figurami
retorycznymi. Na pewno można fromborskiego geniusza nazwać eseistą – jego
dzieła astronomiczne i ekonomiczne (pomijając ich wymiar naukowy i fragmenty
wypełnione cyframi, wzorami, surowymi danymi, suchymi wyliczeniami) to ciekawe
narracje o Słońcu i pieniądzu, opowieści o historii odkryć naukowych oraz
piękne autobiograficzne wyznania człowieka zakochanego w mistycznej tajemnicy
świata, urzeczonego pięknem i ładem na Ziemi oraz harmonią nieba. Niestety,
Kopernik nie mógł swoich myśli wyrażać w języku polskim, który dopiero kwilił w
kolebce, a łacina narzucała mu wiele schematycznych reguł poetyki, obrazowania
i wyrażania uczuć. Michel Montaigne i Francis Bacon – prekursorzy eseju – nie
pokazali jeszcze światu, co i jak pisać można o najważniejszych sprawach
ludzkiej egzystencji. Gdyby doktor Mikołaj żył sto lat później, może zostałby
zaliczony w poczet najwybitniejszych polskich pisarzy – ale wówczas rewolucja w
nauce mogłaby się dokonać już za sprawą kogoś innego. Można tylko bezpłodnie
żałować i się zastanawiać: co by to było, gdyby Kopernik, genialny melancholik,
mógł przeczytać genialną Anatomię melancholii Roberta Burtona.
O
talencie literackim Kopernika świadczą nie tyle szczątkowo zachowane jego
wiersze (uwaga, nie jest jego autorstwa przypisywany mu kiedyś poemat Septem
sidera), co raczej zastosowane w dziełach naukowych literackie środki
wyrazu, jak porównania czy przenośnie. Na tym polu wykazywał interesującą
kreatywność, ożywczą, sugestywną, oddziałującą na emocje i dającą do myślenia.
Z
kolei Leonardo zostawił po sobie bardzo ciekawe zapiski. Był jednak raczej
filozofem niż poetą. Do jego ciekawych eksperymentów literackich można też
zaliczyć bajki.
14. TŁUMACZ. Kopernik pisał po
łacinie – która była wtedy językiem międzynarodowym – a ponieważ w swoich
badaniach musiał docierać do źródeł greckich, nauczył się i greki. Z tego
języka na łacinę przełożył – jako pierwszy polski tłumacz z ateńskiego na
rzymskie – książkę Teofilakta
scholastyka Symokatty listy obyczajowe, sielskie i miłosne w przekładzie
łacińskim (piękne
tłumaczenie na język polski jest dziełem Jana Parandowskiego). Wykazał się jako
autor tej translacji wyjątkową subtelnością językową (choć niektórzy znawcy
tematu twierdzą, że tłumacz był z niego nieco niechlujny). Kopernik tłumaczył
także z języka łacińskiego na język niemiecki (vide: traktat o monecie).
Większość historyków i biografów podaje, iż znał również język włoski. Zaś co
do języka polskiego – istnieją zastraszająco rozbieżne stanowiska, aż do
zupełnie absurdalnego, dowodzącego, że Kopernik nie umiał mówić po polsku.
Warto w tym miejscu pokrótce zrelacjonować bitwę o przynależność narodową
genialnego naukowca.
Polskość Kopernika nie budziła zastrzeżeń
profesora uniwersytetu Jana Brożka, który w XVII wieku pisał pierwszą biografię
Mikołaja z Torunia (i w tej sprawie korespondował nawet z Galileuszem). Pojedynek
polsko-niemiecki rozpoczął się dopiero w okresie oświecenia. Naprzeciw siebie
stanęli wybitni przyrodnicy, łączący niepoślednią erudycję i znajomość
przedmiotu z wdziękiem i przystępnością formy. Jednym z nich był Niemiec,
chemik, a zarazem genialny eseista i aforysta, Georg Christoph Lichtenberg
(1742-1799), drugim Polak Jan Śniadecki (1756-1830), wybitny matematyk i astronom,
krytyk literacki, językoznawca i niebanalny stylista. Lichtenberg podkreślał
misję cywilizacyjną i pasję kulturotwórczą zakonu krzyżackiego, zaś Śniadecki –
wprost przeciwnie, zwracał uwagę na związki formacji duchowej swego wielkiego
rodaka z uczelnią krakowską, wówczas jedną z najznamienitszych w Europie, oraz
z kulturą włoską (a pośrednio i grecką).
Z walką o tożsamość narodową genialnego
astronoma wiąże się też symboliczna manifestacja uczuć patriotycznych podczas
odsłonięcia pomnika Mikołaja Kopernika dłuta Bertela Thorvaldsena w Warszawie.
Była to kontynuacja ratowania polskości poprzez działania naukowe, artystyczne
i publicystyczne, które podjęli intelektualiści z kręgu króla
Stanisława Augusta Poniatowskiego, w tym Ignacy
Krasicki, biskup warmiński. W onym symbolicznym wydarzeniu, które miało miejsce
przed Pałacem Staszica 11 maja 1830 roku, istotną rolę odegrali Stanisław
Staszic, Julian Ursyn Niemcewicz i Fryderyk Chopin.
Próby aneksji Kopernika do kultury niemieckiej
podejmowane były w XIX wieku tym skuteczniej, że państwo polskie nie istniało; zaś
apogeum działań propagandowych przypadło na połowę XX wieku. Punktem
kulminacyjnym była czterechsetna rocznica śmierci Kopernika: w 1943 roku
wznowiono (w bardzo dużym nakładzie) dzieło Lichtenberga oraz podjęto inne
działania w ramach „misji kolonizatorskiej Wschodu” – co stało się pożywką dla szeregu
generacji niemieckich uczonych, literatów i publicystów. Akcją dowodził Joseph
Goebbels, minister propagandy III Rzeszy.
Ponieważ język niemiecki jest popularniejszy
niż polski, zachodni badacze częściej sięgali po źródła opracowane przez
badaczy i antybadaczy z Berlina, Frankfurtu, Hamburga czy Monachium. Sprawą tą
zajmował się przez wiele lat Antoni Lenkiewicz. Przewertował m.in. encyklopedie
w kilkudziesięciu językach, zbadał źródła cytowań, zasoby bibliograficzne,
drogi wpływów oraz nazwiska najbardziej poważanych badaczy – i doszedł do
wniosku, że na autorów niemieckich różni historycy i biografowie Kopernika powołują
się o wiele częściej niż na naukowców i pisarzy polskich. Tak to się kręci.
Czy zatem Kopernik mówił i pisał po polsku? Pisać
raczej nie mógł, gdyż w tym czasie polski język literacki dopiero raczkował
(Biernat z Lublina już wydawał swoje bajki, zaś Mikołaj Rej dopiero zaczynał
pisać, a jego Rozprawa między panem, wójtem a plebanem ukazała
się dopiero w 1543, a więc w roku śmierci Kopernika). To może nawet Nicolaus
Copernicus nie mówił po polsku? Nie! To niemożliwe. Istnieje wiele dowodów na
to, że sprawnie władał językiem ojczystym. Podam tylko niektóre: w miastach o
ludności mieszanej, polsko-niemieckiej (Gdańsk, Toruń, Poznań, Kraków), rodziny
należące do lokalnej elity wychowywały dzieci bardzo aktywnie, nieraz już w
wieku trzech lat Polacy zaczynali naukę języka niemieckiego, a Niemcy
polskiego, gdyż młodzi patrycjusze byli przygotowywani do fachu kupieckiego i
do zajmowania się karierą samorządową i polityczną, co nie było możliwe dla
osób niepotrafiących nawiązać kontaktu z przedstawicielami tej drugiej
narodowości. Wprawdzie członkowie plebsu czy pospólstwa tkwili zazwyczaj w
obszarze jednego języka, rody tak wpływowe jak Watzenrodów, Allenów, Gertnerów
czy Koperników, mające wysokie ambicje i aspiracje, nie mogły sobie pozwolić na
jakąś formę „upośledzonej edukacji”. Dziadek, ojciec i wuj Mikołaja w swych
decyzjach politycznych i ideowych postawili na polskość, aktywnie walcząc z
potopem krzyżackim, więc także swoich potomków musieli wychowywać w takim
duchu. Poglądy i postawy Mikołaja i Andrzeja Koperników w znacznej mierze
ukształtował Łukasz Watzenrode, który mierzył bardzo wysoko, w skali nie tylko
regionalnej, ale i ogólnopolskiej. Mikołaj, jako sekretarz swojego wuja,
biskupa warmińskiego, uczestniczył w różnych wydarzeniach politycznych oraz
uroczystościach państwowych i kościelnych (sejmiki, sejmy, zjazdy, śluby,
koronacje, pogrzeby, audiencje). Musiał więc – by być skutecznym – dobrze
porozumiewać się np. z przedstawicielami szlachty, która w znacznej mierze
posługiwała się wyłącznie językiem polskim (ewentualnie także litewskim czy
ruskim).
W trakcie debat dotyczących reformy systemu
monetarnego istniała wyraźna polaryzacja stanowisk (prusko-polska), Kopernik
zaś referował stanowisko swojej kapituły i był tłumaczem. Musiał być więc
przygotowany na takie sytuacje, gdy bogaci niemieccy rzemieślnicy nie
znajdowali wspólnego języka z polskimi ziemianami.
Notatki Kopernika prowadzone po łacinie a
dotyczące spraw gospodarczych, jak np. osiedlania chłopów (głównie z Mazowsza)
na Warmii, sugerują, że miał dobrą orientację co do polskich nazw i nazwisk,
poprawnie zapisywał je alfabetem łacińskim.
Był także duchownym katolickim i choć liturgię odprawiano
wówczas po łacinie, niektóre jej elementy (np. homilie) wygłaszane były w
języku narodowym. Dziwić by więc mogło, gdyby kazania w obecności króla (np.
Aleksandra Jagiellończyka, który nie znał ani łaciny, ani niemieckiego) nie
były wygłaszane po polsku. Kopernik musiał być świadomym uczestnikiem takich
uroczystości.
Podczas wojny z Krzyżakami do Olsztyna przybył
do pomocy Polakom oddział czeskich najemników; jego dowódca Peryk nie znał
żadnego języka obcego, tak więc z Kopernikiem, dowódcą twierdzy, porozumiewał
się po czesku, rozumiejąc polską mowę (języki czeski i polski były w owych czasach
bardziej do siebie podobne, niż to ma miejsce dzisiaj). Współpraca i
komunikacja Polaka z Czechem była nie tylko bardzo sprawna, ale i przerodziła
się w podziw i sympatię. Kopernik i Peryk mogli wejść w tak głęboką i osobistą
relację tylko pod warunkiem, że astronom nieźle władał językiem polskim. Był
więc Polakiem.
Co do kompetencji językowych Leonarda da Vinci,
można stwierdzić tylko tyle, że próbował się uczyć łaciny, co szło mu bardzo
opornie.
15. PEDAGOG. Niestety, Kopernik nie był nauczycielem akademickim, zdarzyło
się jednak, że wykładał swoją rodzącą się teorię podczas pobytu w Rzymie. Genialny
astronom posiadał zmysł pedagogiczny, o czym zaświadcza książka Narratio
prima Retyka, który jako dwudziestokilkulatek przybył z Wittenbergi do
Fromborka, aby studiować u „sarmackiego astrologa” (tak go nazywał Luter).
Młody matematyk przez dwa lata był nieformalnym studentem i asystentem doktora
Mikołaja, któremu bardzo wiele zawdzięczał i potem przez wiele lat wychwalał
jego talenty nauczycielskie. Kopernik podejmował trud uczenia i wychowywania
także w swojej korespondencji, zaś swoje główne dzieło napisał tak, by
czytelnik mógł krok po kroku śledzić jego wywody-wykłady.
Niestety, fromborskiemu mędrcowi nie dane było
zostać wykładowcą w Elblągu (uniwersytet w tym mieście nie powstał z powodu
krótkowzroczności i skąpstwa włodarzy tego miasta) ani w Królewcu (akademia
Albertyna powstała już po śmierci astronoma). Przypuszczalnie miał za to wpływ
na program i tok nauki w officium scholarium, urzędzie szkolnym przy fromborskiej katedrze.
Leonarda da Vinci można nazwać antypedagogiem,
gdyż nie stworzył własnej pracowni, nie kształcił uczniów, a swoje
najgenialniejsze odkrycia ukrywał przed światem i szyfrował (jego wspaniałe
notatniki zostały odkryte dopiero po śmierci artysty). Postawę taką można
nazwać przykładem skrajnego egoizmu, bowiem etyka każdego uczonego nakłada nań
obowiązek dzielenia się swoimi odkryciami z innymi naukowcami.
16. PSYCHOLOG.
W owych czasach to, co obecnie nazywamy psychologią, tkwiło jeszcze w obrębie
teologii, filozofii i medycyny. Teologia życia wewnętrznego obejmowała
ćwiczenia duchowe, poradnictwo duszpasterskie i naukę radzenia sobie z różnymi
problemami psychicznymi. Związki materii z duchem są zaś odwiecznym tematem
filozofii, a niektóre szkoły filozoficzne, jak np. stoicy, wprost uważały, że
ich powołaniem jest nauczać ludzi, jak radzić sobie z trudnościami życia i z
lękiem przed śmiercią, z problemami teoretycznymi i kłopotami praktycznymi (vide:
Pierre Hadot, Filozofia jako ćwiczenie duchowe). Także medycyna, i to
już od starożytności, miała świadomość związków zachodzących między ciałem a
duszą i zawsze starała się być jednocześnie sztuką i nauką. Lekarze wiedzieli,
że choroby duszy mogą wywoływać choroby ciała, zaś niedomagania ciała muszą się
odbijać na stanie duszy. Znano więc już choroby psychosomatyczne i starano się
je leczyć różnymi zabiegami psychoterapeutycznymi (muzykoterapia, leczenie
snem, słowem).
Sztuka medyczna stawia przed lekarzem nakaz jak
najlepszego przygotowania się do zawodu i stałego wzbogacania wiedzy medycznej
i filozoficznej oraz obowiązek indywidualnego podejścia do pacjenta (diagnoza
musi być tak samo zindywidualizowana jak interpretacja dzieła sztuki). Historia
medycyny przekonuje, że od najdawniejszych czasów lekarz musiał ciągle
doskonalić umysł, emocje i wolę, miał więc być osobowością bogatą,
wszechstronną – o czym świadczy taki aforyzm Hipokratesa: Iatros philosophos
isotheos – lekarz-filozof jest równy bogom. Mówiąc językiem współczesnym,
ma być mędrcem. Czyli powinien wiedzieć, że mądrość nie jest sumą wiadomości,
tylko czymś więcej. Do tego „czegoś więcej” dochodzi się dzięki wrodzonym
predyspozycjom i wytrwałej pracy. Zdawał sobie z tego sprawę Hipokrates:
„Kto pragnie dokładnie zbadać arkana sztuki lekarskiej,
powinien posiadać następujące właściwości: wrodzoną skłonność, nabytą
umiejętność, stosowne miejsce do studiów, odpowiednie wychowanie, pilność i
cierpliwość na długi czas. Na pierwszym miejscu stoi wrodzona skłonność, gdy
bowiem natura sama stawia opór, wszystko jest próżne; gdy jednak natura
prawdziwą wskazuje drogę, studiowanie sztuki prowadzi do najlepszych wyników”.
Zaś Galen pisał tak:
„Znajduję więc, że wszystkie osiągnięcia istotne udają się
ludziom dzięki zdolności i woli – komu zaś jedno z tego dwojga nie dopisze, ten
w sposób nieunikniony celu swego nie osiąga”.
By być w medycynie nie tylko erudytą, ale także
skutecznym praktykiem, potrzebne są jeszcze inne, duchowe, predyspozycje, jak
empatia i etyka (deontologia lekarska). Zgłębiając sposób uprawiania zawodu
przez Kopernika, można dojść do wniosku, że był nie tylko rzetelnym lekarzem,
uzdrowicielem ciała, ale i terapeutą, lekarzem duszy. Gdy cierpienia cielesne
jego pacjentów łączyły się z problemami duchowymi czy zaburzeniami psychicznymi
– doktor Mikołaj potrafił nawiązać z pacjentem duchową więź i dawał mu stosowne
porady. Dlatego nie powinno dziwić, że nieraz podziwiany był jako ten, który
przynosi ulgę w melancholii, depresji. Istotne jest jeszcze jedno: siła
sugestii plus efekt placebo. Ówczesna wiedza medyczna ściśle powiązania była z
duchowym i psychicznym wymiarem astrologii, więc sława astronoma przynosiła tu
dodatkowy bonus. Dłonie mędrca Kopernika – ręce, które leczą.
Da Vinci chyba nikogo nie uleczył, jedynie
pokroił pewną liczbę nieboszczyków. A co do jego wpływu na stan psychiczny
innych, pewne jest, że do szału doprowadzał Michała Anioła Buonarrotiego.
17. SOCJOLOG. Za twórcę socjologii uchodzi August Comte (1798-1857), ale
to nie znaczy, że przed nim nie zajmowano się wpływem różnych czynników na
funkcjonowanie mniejszych i większych grup społecznych. Z pewnością Kopernika
możemy zaliczyć do tych myślicieli, których interesowała tematyka społeczna. W
swoim traktacie ekonomicznym doktor Mikołaj pisze, że są rozliczne czynniki
wpływające na rozwój bądź regres, a nawet upadek narodów, państw, imperiów.
Pomijając mniej znaczące, wylicza cztery główne przyczyny powodujące destrukcyjne
skutki – są to: niezgoda, śmiertelność, niepłodność ziemi i spodlenie monety.
Zgoda (niezgoda) to coś, co dziś określamy
pojęciem „kapitał społeczny”, czyli element życia międzyludzkiego, którego
wartość opiera się na konstruktywnych relacjach społecznych i zaufaniu
jednostek. Gdy ów kapitał jest wysoki, korzyść społeczna wynika z tego
wieloraka, od wymiaru ekonomicznego aż po kulturalny. Takie podejście
uwzględnia w rozwoju narodu i państwa czynniki wykraczające poza
redukcjonistyczne myślenie o gospodarce jako o głównym napędzie życia
społecznego – i uwzględnia w rozwoju społeczeństw także etykę oraz inne
zdolności i umiejętności poszczególnych uczestników życia gospodarczego,
naukowego i kulturalnego (vide: kompetencje miękkie, jak np.
kreatywność, myślenie krytyczne, elastyczność poznawcza, umiejętność
podejmowania trafnych decyzji, tolerancja i szacunek dla drugiego człowieka). W
czasach Kopernika owa złowroga niezgoda przejawiała się i na poziomie
międzynarodowym, i w polityce wewnętrznej (konflikt interesów pomiędzy
mieszczaństwem a szlachtą, ze szkodą i dla stanu włościańskiego, i dla
funkcjonowania całej Rzeczypospolitej).
Śmiertelność, drugi czynnik, to skutek wojen,
konfliktów zewnętrznych, przestępczości, chorób, złej opieki medycznej i głodu.
W tym wymiarze Kopernik robił, co mógł: jako funkcjonariusz dominium
warmińskiego dbał o pokojowe rozstrzyganie konfliktów i dobry stan gospodarki
swojego rejonu, a jako lekarz (również dla uboższych mieszkańców) rzetelnie
wykonywał swoje obowiązki, bez wahania podejmując walkę z epidemiami.
Niepłodność ziemi. Warmia bardziej rolnictwem
stała niż handlem czy rzemiosłem (omijały ją główne szlaki handlowe, nie miała
większych ośrodków miejskich). Prowadzenie racjonalnej gospodarki rolnej było
źródłem jej bogactwa. Urzędnicy kapituły i dworu biskupiego z powodzeniem dbali
o jakość środków produkcji, warunki pracy, skuteczne sposoby zarządzania i
sprawiedliwy – jak na tamte czasy – podział dóbr. Kopernik miał w tym znaczny
udział.
Spodlenie monety – kwestia roli pieniądza w
rzemiośle, handlu, usługach. „Zepsuta moneta” to jakby przyczyna i jednocześnie
skutek kryzysu gospodarczego; w tym pojęciu-metaforze mieszczą się różne
niekorzystne czynniki ekonomiczne: inflacja, niejasne reguły gry rynkowej,
niesprawiedliwość, zbyt skomplikowane prawo, bardziej lub mniej sprzyjający
klimat dla przestępstw gospodarczych, wysokie podatki itd. Niestety, nie
wszyscy – zauważa Kopernik – zdają sobie sprawę z podstępnych wpływów całej tej
machiny polityczno-prawno-ekonomicznej, która „z wolna i ukrytymi niejako
drogami przyprawia państwa o upadek”. Na regres i klęskę jakiejś krainy ci,
którzy nią władają, nieraz „spoglądają obojętnie i najmilszej każdemu ojczyźnie
(dla której po Bogu nie mają świętszych obowiązków i nawet życie winni
poświęcić) przez gnuśną opieszałość nikczemnieć i całkiem upaść pozwalają”.
Rozważania Kopernika są aktualne nawet dziś,
dla nas, którzy przeszliśmy przez niedawny globalny kryzys ekonomiczny wywołany
spekulacjami kasty gangsterów-banksterów. Mechanizm ten opisuje w swych mądrych
w treści i lekkich w formie książkach mędrzec naszych czasów Nassim Nicholas
Taleb (vide: Czarny łabędź. O skutkach nieprzewidywalnych
zdarzeń; Antykruchość. O rzeczach, którym służą wstrząsy; Zwiedzeni
przez przypadek. Tajemnicza rola losowości w życiu i w rynkowej grze).
Stosunek Kopernika do rzeczywistości społecznej
był zaprzeczeniem postawy redukcjonistycznej, cechowało go holistyczne
podejście do człowieka (vide: Julian Aleksandrowicz, Antoni Kępiński).
Myślał systemowo, rozumiejąc, że całość jakiegoś zjawiska czy procesu zależy od
części, z których ta całość jest złożona, zaś części uzależnione są od kształtu
całości (prawo to obowiązuje i w filozofii, i w socjologii, i w literaturze).
Całość musi być spójna, nie może być bezładnym składem przypadkowych części.
Części muszą się składać w harmonijną całość – o czym czytamy w De
revolutionibus. Jest tam zawarta karykatura tworzenia jakiegoś bytu
(materialnego lub duchowego) z przypadkowych składników:
„Lecz wydarzyło się im tak, jak gdyby ktoś pozbierał z różnych
miejsc ramiona, nogi, głowę i inne członki, wyrysowane wprawdzie bardzo dobrze,
ale nie ustosunkowane do jednego i tego samego ciała i sobie wzajem nie
odpowiadające, a tak z nich wyobrażenie raczej potwora aniżeli człowieka
wytworzył. Staje się więc widoczne, że w pochodzie swoich wywodów (zwanym
metodą) musieli oni albo pominąć coś potrzebnego, albo też niepotrzebnie
wprowadzić coś obcego, nie należącego do rzeczy, to zaś nie przytrafiłoby się
im wcale, gdyby się byli na bezpiecznych oparli zasadach” (M. Kopernik).
W innych wywodach
polityczno-prawno-ekonomicznych astronom daje nam obraz państwa jako systemu,
który działa sprawnie, dynamicznie się rozwija i może konkurować na rynkach
międzynarodowych – pod warunkiem że wszystkie jego elementy dobrze współgrają. Wylicza
tu niektóre czynniki, które muszą ze sobą współpracować: system monetarny i
gospodarczy, pracowitość, jasna wizja rozwoju, edukacja i kapitał
intelektualny, dbałość o sztukę i kulturę. Niestety, w życiu często bywa
inaczej, a skutki są opłakane, gdyż „w państwach, gdzie jest zła moneta, przez
nieczynność i gnuśność uprawa pięknych sztuk i wykształcenie władz duszy jest
zaniedbane i we wszystkim daje się niedostatek uczuwać”.
Leonardo da Vinci był egocentrykiem,
indywidualistą i sprawy natury społecznej go raczej nie interesowały.
Skoncentrowany był bardziej na naturze – niż na naturze ludzkiej koegzystencji.
18. HISTORYK. Kopernik uchodzi za pierwszego polskiego historyka nauki. W
swoim wytrwałym, heroicznym poszukiwaniu prawdy opierał się nie tylko na
aktualnych obserwacjach i obliczeniach, ale inspiracji szukał też w dziełach
autorytetów naukowych sprzed kilku lat, wieków, tysiącleci. Miał świadomość, że
każdy jest omylny – nie robił wyjątków nawet dla podziwianych przez siebie mistrzów
– i wiedział, że nawet w systemach filozoficznych, których konkluzje są
fałszywe, można znaleźć przesłanki bardzo obiecujące, płodne. Dlatego też
twórca nowożytnej nauki (oraz rewolucjonista ducha) w swoim genialnym dziele
dość dokładnie prześledził drogi co bardziej inspirujących koncepcji. Napisał o
tym wprost:
„Dlatego to zadałem sobie trud przeczytania dzieł wszystkich
filozofów, jakie zdołałem zebrać, ażeby wyśledzić, czy też który z nich kiedyś
co do ruchów sfer innego może był zdania, aniżeli ci, którzy po szkołach nauki
matematyczne wykładali”.
Piękny to przykład niezależnego, krytycznego
myślenia. To ważne w czasach obecnych, gdy królują i balują różne mody
artystyczne i intelektualne.
W XXI wieku za bardzo wierzy się w postęp, a
przecież by przeskoczyć przepaść, należy się nieraz cofnąć, zrobić kilka kroków
do tyłu, by rozbieg przed skokiem był dłuższy. Rzeczywistość historyczna jest
ciągłą zmianą (vide: Heraklit), ale ma w sobie jądra ciemności,
niezmienności. Już Kohelet pisał, że to, co było, jest tym, co będzie, a to, co
się stało, jest tym, co znowu się stanie, więc nic zgoła nowego nie ma pod
słońcem. Wszechświat to kosmiczny proces, jak to ujmował Alfred North
Whitehead.
Historia to nie tylko nauka o tym, co było,
gdyż „przeszłość jest. «Jest» w jednym z analogicznych znaczeń tego słowa, jest
inaczej niż teraźniejszość i przyszłość, ale należy w jakiś sposób do chwili
bieżącej, współkonstytuując ją i przyczyniając się do tego, że lepiej wiemy, co
znaczy aktualne jest” (Władysław Stróżewski).
Niestety, niektórzy pisarze historyczni i
biografowie polują na egzotykę epoki, popadają w kolizję z historyczną
rzeczywistością, posługują się kontrastowymi ujęciami i lubują w operowaniu
przeciwstawieniami, stąd np. Hermann Kesten nie omieszkał podkreślić, że
Kopernik, ten geniusz wszech czasów i przełomowy nowator w nauce, był miernotą
jako lekarz wykształcony na wzorach medycyny średniowiecznej. Taka konstatacja prowadzi
autora Kopernika i jego czasów do następującej generalizacji: „Zwykle
rewolucjonista jest nowatorem jedynie na własnym odcinku, na innych zaś bywa
równie wsteczny jak współczesna mu epoka”. A jakież to były czasy, jaka to era?
Niemiecki eseista pozwala sobie na sarkazm typowy dla mieszkańca Nowego
Wspaniałego Świata: „W epoce Kopernika nauka miała trzech wielkich wrogów –
wiarę, brak wiary i zabobon”.
Czy Kopernik – jako lekarz i historyk nauki –
był tylko zbieraczem staroci i śmieci? Niech do myślenia da nam taka uwaga
Władysława Szumowskiego, autora Historii medycyny filozoficznie ujętej:
„Wydziały lekarskie podają swoim wychowankom medycynę według
ostatniego słowa nauki. Ale ostatnie słowo nauki zmienia się co kilka lat.
Natomiast są w medycynie nauki niezmienne, które są znane od dawna, o których
jednak zwykle się zapomina. Dlatego jest wskazane, aby młody lekarz umiał
spojrzeć na medycynę, której się nauczył, także – z odległości. Tego uczy
historia medycyny”.
Z pism doktora Mikołaja w sposób dość oczywisty
wynika, że zdawał sobie doskonale sprawę z dość nieoczywistej prawidłowości:
historia nauki to nie tylko zbiór faktów z przeszłości; jest ona także obrazem
stałego jej rozwoju; przez to przeciwstawia się kostnieniu myśli i trwaniu w pseudonaukowych
dogmatach. Człowiek bowiem ma predylekcję do kierowania się specyficznie pojętą
ekonomią myślenia (vide: Bronisław Malinowski). Bywa gnuśny, leniwy,
lubi iść po najlżejszej linii oporu.
„Umysł ludzki nie jest wcale z samej swej natury skłonny do
naukowego wysiłku, naukowej inwencji i naukowej dyscypliny. Trzeba
przezwyciężyć silne skłonności wiodące do lenistwa intelektualnego, do
fantazjowania, do wygodnego dogmatyzmu, do myślenia werbalnego, do rutyny”
(Bogdan Suchodolski).
Żeby zrozumieć ogólną koncepcję obrazu, nie
można przyglądać mu się z nosem przy płótnie, trzeba się odsunąć, rzucić okiem
na całość, nie tylko na fragment. Tak samo jest z nauką, potrzebuje ona
dystansu, o czym może nas przekonać kontakt z jej historią. „Historia, nawet
wtedy, gdy ukazuje to, co w nauce przebrzmiałe (w matematyce, inżynierii,
fizyce), uczy szacunku dla wysiłku ludzkiego umysłu. Uczy zarazem krytycyzmu”
(Zdzisław Gajda).
Leonardo był przenikliwym historykiem sztuki
(jednak lepiej zdawał się rozumieć malarstwo niż rzeźbę).
19. FILOZOF. Kopernik czuł się filozofem, jego nazwisko widnieje w
opracowaniach historyków filozofii, bez niego filozofia nowożytna wyglądałaby
zupełnie inaczej, a rewolucja naukowa przyszłaby znacznie później. Dlaczego? Bo
był gigantem i męczennikiem myśli. Jan Śniadecki tak o nim pisał: „W człowieku tak
śmiało prawdę opowiadającym jak Kopernik nigdy fałsz nie jest językiem ani
ubiorem skromności”.
Można się ograniczyć do dziejów praw i prawd
naukowych, ale to jedynie wycinek szerszej rzeczywistości; by zrozumieć, czym
jest nauka, trzeba umieścić ją w kontekście historycznym, kulturowym, metodologicznym,
filozoficznym itd. Jak dochodzi do odkryć i przełomów naukowych? Które czynniki
wpływają na pojawianie się wyjątkowo kreatywnych jednostek? Na czym polega w
ogóle fenomen rozwoju nauki?
„Rozwija się ona według «własnych praw» tylko w ograniczonym
znaczeniu i w ograniczonych okresach historycznych, potem podlega
«niespodziewanym» przemianom i rozwija się dalej już na inny sposób. Aby te
przemiany zrozumieć, trzeba sięgnąć z jednej strony w dziedzinę filozofii, a z
drugiej – techniki. Gdy idzie się, obie te drogi doprowadzą do wspólnego źródła:
do procesów ekonomiczno-społecznych, których wszelkie te zjawiska z zakresu
budownictwa, sztuki, techniki, nauki i filozofii są tylko wytworem, skutkiem i
wyrazem. Zrozumienie i poznanie tych związków przyczynowych pozwala na
racjonalne kierowanie i planowanie dalszego rozwoju, czyli na znalezienie
skutecznych metod pracy”.
Tak pisze Roman Ingarden w pracy pt. Mikołaj
Kopernik i zagadnienie obiektywności praw naukowych. Wybitny polski filozof
dowodzi w niej, że poznanie mechanizmu przyczyn i skutków oraz dynamiczne
ujęcie historii nauki może być tym samym w ręku naukowca, czym jest znajomość
praw naukowych w ręku technika lub znajomość techniki w ręku ekonomisty.
Ingarden krytykuje wielu autorów biografii
Kopernika (tak samo Henryk Barycz twierdzi, że o kimś, o kim tak niewiele
wiemy, lepiej pisać powieści biograficzne, nie zaś biografie opierające się na
domysłach). Dlaczego? Kopernik wielkim filozofem był. I kto tego nie wie, niech
się nie sili na pseudonaukowe dyskusje. „O czym nie można mówić, o tym trzeba
milczeć” (Ludwig Wittgenstein).
Profesor Ingarden w swojej książeczce o
człowieku z Torunia nie próbuje analizować całego systemu myśli
heliocentrycznej, tylko poprzestaje na zgłębieniu zagadnienia obiektywności
praw naukowych. Wychodzi w swoim rozumowaniu od paradoksu: „Często znacznie
jaśniej można zrozumieć pewne stanowisko filozoficzne, gdy pozna się stanowisko
przeciwne. Przez kontrast uwydatniają się bowiem istotne cechy danego poglądu”.
Na dalszych stronach tej rozprawki obserwujemy krwawy pojedynek: Mikołaj
Kopernik kontra Andrzej Osiander. Nie będę tu przytaczał nawet zarysów tego
sporu, żeby nie zanudzić czytelników na śmierć, zaznaczę tylko, że wybitny
polski fenomenolog uważa, iż genialność polega na wyborze właściwej metody.
„Metoda Kopernika i Galileusza to programowe i świadome
przeciwstawienie się fenomenalizmowi, szukanie treści świata poza jego
zewnętrznymi oznakami zawartymi we wrażeniach zmysłowych, jednak bez odrywania
się od nich, gdyż tylko te wrażenia mogą nam dać znać o świecie. Tą samą drogą
szedł Maxwell, tworząc swą elektromagnetyczną teorię światła. Wychodził z
faktów doświadczalnych i dążył do faktów, nie zraził się jednak tak, zdawałoby
się, zasadniczą niezgodnością z doświadczeniem” – tako rzecze rzeczoznawca
Ingarden.
Natomiast Osiander – przeciwnik Kopernika –
uważał, że prawda naukowa jest względna i nie ma znaczenia obiektywnego. Krakowski
filozof tak przedstawia ten pogląd i tok rozumowania:
„Teoria naukowa ma za zadanie jedynie względne uporządkowanie
faktów doświadczalnych. Podobnie jak książki można w bibliotece ustawić w takim
czy innym porządku i ten system ustawienia jest lepszy, który jest pod jakimś
względem wygodniejszy, ale żaden nie ma absolutnego i obiektywnego znaczenia,
tak samo się rzeczy mają z faktami naukowymi. Osiander nie chce jednak przez to
powiedzieć, że obiektywnej prawdy o świecie nie ma, że zjawiska nie mają swych
przyczyn i że poza wrażeniami zmysłowymi nie istnieje niezależny od nich świat.
Nie twierdzi również, że świat ten jest niepoznawalny. Uważa tylko, że jedynym
sposobem poznania tego świata i jego praw jest objawienie boskie. Religijna
wiedza o świecie jest więc według niego absolutna i obiektywna w
przeciwstawieniu do wiedzy naukowej, względnej i subiektywnej. Zadaniem
naukowca jest nie szukanie prawdy, lecz wynajdywanie wygodnych
mnemotechnicznych sposobów zapamiętania bogactwa doświadczenia zmysłowego. Co
się za tym doświadczeniem kryje, może nam odkryć tylko bezpośrednio Bóg znający
wszystko, co istnieje, i sam będący tego twórcą”.
Kopernik nie zgadzał się, by filozofia i nauka
miały być służkami teologii. Co nie znaczy, że odmawiał teologii statusu
racjonalnej nauki. Po prostu – wykorzystując myśl Tomasza z Akwinu – dowodził,
że prawda naukowa i prawda religijna mogą koegzystować, ale właściwy obraz
świata przyrody ożywionej i nieożywionej może dać tylko nauka, zaś Pismo Święte
mówi językiem duchowości, moralności, jest to język obrazowy, poetycki,
mityczny, nie można więc biblijnych stwierdzeń odczytywać literalnie,
dosłownie. Egzegeza (vide: hermeneutyka) już od wieków przedstawia
stopnie interpretacji tekstów: poziom literalny, analogiczny, moralny i
anagogiczny (mistyczny). Natomiast Marcin Luter wierzył i myślał bardzo
prostodusznie, może nawet prymitywnie. Pisał:
„Mam na myśli nowego astrologa, który chce udowodnić, że
Ziemia porusza się i obraca, a nie niebo, czyli firmament, Słońce i Księżyc, tak
jak gdyby ktoś siedział na wozie lub na okręcie i poruszał się, myśląc, że
siedzi nieruchomo i spoczywa, a Ziemia i drzewa biegną i poruszają się. Ale
sprawa ma się tak: kto chce być mądry, ten musi coś własnego zrobić i to musi
być coś bardzo dobrego, gdy to robi. Ten głupiec chce odwrócić całą sztukę
astronomii. Jednak, jak wskazuje Pismo św., Jozue nakazał stać Słońcu, a nie
Ziemi”.
Co na to sarmacki astrolog? W przedmowie do
ksiąg o obrotach sfer niebieskich (w formie listu do papieża Pawła III) napisał:
„Nie do tego bowiem stopnia upodobałem sobie ten mój utwór,
iżbym miał nie dbać, jaki sąd inni o nim wydadzą. A lubo wiem, że rozmyślania
człowieka oddającego się filozofii dalekie bywają od mniemań ludzi pospolitych,
gdyż jego zadaniem jest dochodzić prawdy we wszystkich rzeczach, o ile Bóg na
to zezwoli rozumowi ludzkiemu, to jednak sądzę, że należy unikać mniemań
odbiegających od rzeczywistości”.
Dalej pisał, iż może lepiej by było, gdyby
teksty trudne, zbyt trudne, krążyły wyłącznie między członkami skromnego grona
wtajemniczonych w nauki matematyczne i filozoficzne (ścisłe i humanistyczne),
jak to robili pitagorejczycy – ale jednak dał się przekonać grupce przyjaciół,
którzy twierdzili, że genialne odkrycie powinno stać się własnością całej
ludzkości. Ale co zrobić z tymi, którzy nie są zdolni do subtelnego
rozróżnienia dwóch prawd: naukowej i religijnej?
„Jeżeli zaś znajdą się może różni wielomówcy, którzy, pomimo
że są nieukami w rzeczach matematycznych, przecież przywłaszczają sobie sąd co
do nich, i z powodu jakiegoś miejsca w Piśmie św. źle naciągniętego na korzyść
ich wyobrażeń, zechcą to moje dzieło łajać i napastować: tych sobie za nic
ważę, tak, że nawet ich sąd jako niedorzeczny odrzucam. Wiadomo bowiem dobrze,
że Laktancjusz, głośny skądinąd pisarz, lecz mierny matematyk, bardzo po
dziecinnemu rozprawia o kształcie Ziemi, ośmieszając tych, którzy kulistość jej
utrzymywali. Nie powinno więc zadziwiać, jeżeliby tacy także nas przedrwiwali.
Rzeczy matematyczne dla matematyków są spisywane, którzy jak mniemam przekonają
się, że i ta nasza praca odda przysługę Kościołowi”.
Tak ucina nieporozumienia mędrzec Mikołaj.
Relacje między teorią a praktyką, filozofią i
nauką a teologią i mitologią, językiem matematyki i językiem poezji – to
potwornie poplątany splot związków logicznych i stylistycznych. Zainteresowanych
tym tematem odsyłam do pięknych i mądrych książek Michała Hellera i Józefa
Życińskiego – vide: Copernicus Center Press.
A da Vinci? Na pewno był przenikliwym i
przebojowym filozofem przyrody.
20. TEOLOG. Kopernik posiadał doktorat z prawa kanonicznego. Prawo
kościelne to w znaczeniu przedmiotowym zbiór przepisów, którym rządzi się
Kościół. W znaczeniu natomiast podmiotowym są to uprawnienia, jakie przysługują
Kościołowi i jego członkom na podstawie prawa przedmiotowego. Kanonik z
kapituły warmińskiej, który z racji wykształcenia miał odpowiednie
przygotowanie teoretyczne i który czynnie uczestniczył w życiu swojej diecezji,
musiał być odpowiedzialny za porządek prawny, a więc miał rozważać i
rozwiązywać sprawy związane z regulowaniem relacji międzyludzkich, wolnością
słowa i wyznania, realizowaniem idei, którymi kierowała się dana społeczność.
Prawo – to hebrajskie torah, greckie nomos
i łacińskie lex. Pojęcia te są bliskoznaczne, ale nie jednoznaczne.
Upraszczając trochę rzecz, można rzec, iż Jerozolima szukała Dobra, Ateny
kierowały się Pięknem i Prawdą, zaś Rzym podążał ścieżkami Sprawiedliwości i
Skuteczności. Wszystkie te odcienie sensu skupiły się w wartościach, które
zbudowały i kształtowały cywilizację łacińską (vide: Feliks Koneczny,
Marian Zdziechowski).
Doktor Mikołaj w trakcie wypełniania swoich
obowiązków zawodowych i obywatelskich musiał kierować się logiką prawa
rzymskiego, uwzględniając wymogi prawa naturalnego i prawa moralnego.
„Kategoria prawa naturalnego, zrodzona w ramach filozoficznej
myśli greckiej, określa całość biologicznych i duchowych skłonności, jakie
bezpośrednio wynikają z natury człowieka. Stanowi zatem rodzaj uniwersalnego
kryterium, które głęboko ukierunkowuje ludzkie postawy, pozwalając człowiekowi
rozróżniać prawidłowość lub nieprawidłowość praw pozytywnych” (Gianino Piana).
„Prawo moralne. Prawo stanowi element obiektywny, do którego
należy się odwoływać w celu nadania właściwej treści działaniu moralnemu.
Etyczność jest zbudowana na pozytywnej relacji, jaka istnieje między dobrem
postawy wewnętrznej (lub intencji) a prawością konkretnego zachowania, to
znaczy jego zgodnością z obiektywnym porządkiem moralnym. Pierwszeństwo
przypisywane sumieniu, jako normie najbliższej (lub ostatniej) decyzji o
charakterze moralnym, nie może unicestwić konieczności odwołania się do prawa:
głęboka racja takiego odwołania jest rzeczywiście związana z relacyjną w swej
strukturze naturą osoby ludzkiej, a zatem z wymaganiem konkretnej oceny skutków
działania dla rozwoju własnego i innych” (G. Piana).
Konkretne myśli, uczucia, przelotne rozmowy,
oceny, decyzje, zwykłe dni oraz wydarzenia przełomowe, przechodzące do historii
– a wszystko to rozpatrywane sub specie aeternitatis (z punktu widzenia
wieczności). Strzępy czasu, wycinki przestrzeni – wszystko ma być oglądane w
świetle promieniowania nieskończonego kosmosu. „Niebo gwiaździste nade mną,
prawo moralne we mnie” – powie wiele lat po Koperniku Immanuel Kant, genialny
filozof z Królewca.
Kopernik patrzył w gwiazdy, tam szukał praw
natury, natomiast prawo moralne tkwiło w nim, w jego głowie ukształtowanej
przez filozofów starożytności, średniowiecza i renesansu oraz przez
starotestamentowy Dekalog, wzbogacony przez nowotestamentowe Kazanie na
Górze i Hymn o miłości Pawła z Tarsu.
Geniusz z Fromborka nie był teologiem chcącym
brać udział w ideologicznej wojnie na górze, można powiedzieć, że serce i wiara
silniej przemawiały do niego niż teologicznego mędrca szkiełko i oko. Kopernik
nie zwalczał heretyków i innych odszczepieńców, żył jednak w burzliwych
czasach, w konkretnym miejscu na ziemi. Był więc zmuszony zajmować stanowisko w
sprawach aktualnych, lokalnych.
W ostatnim okresie swego życia, co znamienne,
miał dwóch najbliższych przyjaciół: jeden to biskup chełmiński T. Giese, drugi
to A. Sculteti, uznany za ateusza, gorszyciela, wręcz protestanckiego demona.
Po stronie którego z nich stanął astronom? Oto jest pytanie! Mówiąc językiem
współczesnym, można Kopernika nazwać symetrystą. Nie segregował ludzi, kierując
się powierzchownymi deklaracjami ideowymi, w każdym człowieku starał się
widzieć osobę, indywidualność, którą można oceniać poprzez pryzmat realizowania
postulatu miłości bliźniego, poprzez jego zdolność do przyjaźni i wierność
własnemu sumieniu. W każdym cenił talenty, pragnienie szukania prawdy,
pracowitość, uczciwość, ale także pewien element, który burzy spokój umysłu i
jest zarzewiem rewolucji artystycznych i naukowych oraz zaczynem przemian
duchowych.
Leonardo da Vinci był (chyba) panteistą. Bogiem
był dla niego świat. A człowiek jawił mu się miarą wszechrzeczy (vide:
sofiści).
21. MISTYK. Słowo to jest tak wieloznacznie pojmowane, że należy tu
podać definicję – nie teologiczną, lecz filozoficzną. Książka Filozofia
świata. Wybrane zagadnienia i kierunki filozofii przyrody, rozdział o
romantycznej filozofii przyrody, autor Michał Heller:
„Istotą mistyki jest przeżycie transcendencji. Przeżycie to
zwykle wiąże się z doświadczeniem Absolutu, przylgnięciem do niego, czasem
nawet ze swoistą identyfikacją z nim. Przeżycie mistyczne jest zwykle silnie
uzależnione od obrazu świata, jakim dysponuje mistyk, i od tradycji, jaką
mistyk jest przesiąknięty. Mistyka niemiecka była przeważnie mistyką bytu,
mistyka francuska – mistyką nieskończoności, mistyka hiszpańska – mistyką
duszy. Ale – jak podkreślał Koyré – to nie duch narodu wyraża się w przeżyciu
mistycznym, lecz w pewnym sensie przeciwnie – to tzw. duch narodu jest
kształtowany przez pisma i język swoich mistyków. I tak na przykład Mistrza
Eckharta nie można wyjaśnić duchem narodu niemieckiego, lecz ducha narodu
niemieckiego Eckhartem”.
Co do Kopernika, trzeba przypomnieć, że jego
umysłowość kształtowała się pod wpływem włoskiego renesansu i neoplatonizmu,
miały na niego wpływ poglądy, które wyznawali i głosili Marsilio Ficino i Pico
della Mirandola. Ukształtowała go również ezoteryczna atmosfera Krakowa oraz
oryginalna wizja świata w duchu magicznego witalizmu Paracelsusa, który uważał,
że cała przyroda jest ożywiona, znajduje się więc w stanie dynamicznym, w
ciągłym przepływie, łączeniu i dzieleniu, jest obdarzona kreatywną siłą
rodzenia. Istotę natury stanowi manifestacja tajemnej siły witalnej. Siła ta
jest intuicyjnie wyczuwana przez mistyka, ów instynktownie poszukuje
wszechwyjaśniającej zasady. Takiej szukał niemiecki szewc z Görlitz, o czym
pisze Michał Heller:
„Jakub Boehme (1575-1624) uznawał system Kopernika. Fakt, że
człowiek nie zajmuje już centralnej pozycji we Wszechświecie, świadczy o tym,
iż Bóg nie stworzył świata dla człowieka. Stąd poczucie osamotnienia. Ale
poczucie to nie wprowadziło Jakuba Boehmego na drogę kontemplacji
nieskończoności, lecz – w duchu Mistrza Eckharta i reformatorów niemieckich –
na drogę kontemplacji przyrody. Istnieje ścisły związek między
mikrokosmosem-człowiekiem a makroświatem-Kosmosem; wystarczy poznać siebie, aby
poznać Wszechświat”.
W dalszym wywodzie krakowski uczony dorzuca:
„Z drugiej jednak strony, poszukiwana zasada musi zawierać w
sobie wszystko, co jest w świecie, gdyż nie mogłaby zawierać tego, czego nie
zawiera. A zatem ostateczne wyjaśnienie musi sprowadzać się do sprzeczności”.
Taka wizja rzeczywistości to zapowiedź
romantycznej teorii nauki (Fichte, Schelling, Wilhelm von Humboldt, Friedrich
Schleiermacher) – z jej postulatem jedności nauk i chęcią całościowego
ujmowania poznania (czyli wiedza jako organiczny system, vide: holizm).
Romantyczna filozofia przyrody była reakcją na mechanistyczne pojmowanie
świata, odwoływała się do uczuć i przeżyć estetycznych, jej istotnym elementem
stał się irracjonalizm. Novalis twierdził, że właściwym językiem do poznawania
przyrody jest poezja, Schleiermacher postulował odrzucenie racjonalnej
refleksji, a Schlegel wręcz ogłosił wyższość obłędu nad „skażonym” empirią i
racjonalnością stanem normalnym. Filozoficzne przyrodoznawstwo uprawiał też
Hegel. Szukał daleko, za daleko. Gdy ktoś zarzucał, że jego teoria nie zgadza
się z faktami, krzyczał: „Tym gorzej dla faktów!”. Tezą Hegla była idea,
antytezą przyroda, zaś syntezą – duch. Potem przyszedł Marks i w miejsce ducha
postawił materię. Następnie nadeszły różne odłamy neomarksizmu, przedziwnie
sprzęgnięte z modnymi nurtami New Age, Ruchu Nowej Ery. Wyobraźnia i fantazja
pokonały pamięć i tożsamość, zaś duchy pod różnymi postaciami tak zasnuły i
zaciemniły logikę, matematykę, fizykę i biologię, że trudno już było oddzielić
prawdę od zmyślenia, wierny obraz rzeczywistości od urojenia i halucynacji.
Każdy już mógł być wtajemniczonym w misteria mądrości. Jak do tego doszło?
„Czytając romantycznych filozofów przyrody, trudno oprzeć się
wrażeniu, że szukali oni recepty na łatwą wiedzę. Uprawianie nauk
przyrodniczych wymaga wieloletnich studiów i żmudnego treningu
przygotowawczego; «wczuwanie się» w przyrodę daje złudzenie wiedzy
natychmiastowej i (subiektywnie) pewnej. Należy sądzić, że to właśnie jest
racją, dla której romantyczni filozofowie przyrody ciągle znajdują wielu
naśladowców” (M. Heller).
A jak to się ma do filozofii Kopernika?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba sobie
zadać kolejne: fenomenalizm, kauzalizm czy teleologizm mistrza Mikołaja? Na
razie musi to pozostać tylko pytaniem, zbyt to obszerny temat i dość luźno
związany z mistyką. Roman Ingarden twierdzi, że nie dźwięczą w dziele Kopernika
pitagorejskie harmonie i ich akordy, nie ma tam żadnej magii liczb i proporcji
(jak to jest np. u Keplera):
„Mówi wprawdzie Kopernik o «symetrii» i «harmonii» świata,
ale w «zwyczajnym», nie w mistycznym sensie, w znaczeniu, jakiego byśmy i dziś
użyli, prowadząc badania naukowe. Jest to zachwyt nad pięknem świata, może i
nad pięknem Boga, to piękno nie jest jednak czymś pierwotnym, raczej czymś
wtórnym. Piękno jako rezultat i oblicze prawdy, nie prawda jako skutek piękna.
Bo nie do osiągnięcia piękna dążył Kopernik w swym pracowitym życiu. Dążył do
prawdy, a znalazł także piękno. I to było jego nagrodą”.
Ingarden postrzega Kopernika racjonalnie,
logicznie, jak to profesor filozofii – sarmacki astrolog jest dla niego po
prostu genialnym naukowcem, nie zaś jakimś dziwacznym mistykiem.
Inaczej widzi fromborskiego mędrca Jeremi
Wasiutyński, autor wspaniałej biografii pt. Kopernik – twórca nowego nieba.
W książce tej nie wdzieramy się w analizy ciągów sylogizmów i badania teorii
aksjomatycznych – czytając ją, wychodzimy poza konstrukcję języka teorii i
zbiorów relacji, przekraczamy kategorie syntaktyczne i wzbijamy się ponad
strukturę języków naturalnych. Przeżywając przygodę poznawania Kopernika oczami
Wasiutyńskiego, zdobywamy nową jakość, poznajemy historię wszystkimi zmysłami,
wkraczamy w obcy, tajemniczy świat, w rzeczy otulone mistyczną mgłą, płynącą
znad Bałtyku, widzimy skromnego kanonika, ale zyskujemy też wgląd w jego
nieskromne sny o potędze.
„Starzejące się wytwory rąk i umysłów ludzkich przechodzą
swoisty cykl szacunku. Niepotrzebne lub zużyte sprzęty, które zalegają strychy
i lamusy – te żałosne strzępy tkanin i makulatury, kulawe meble, przestarzałe
narzędzia – wszystkie one mają swój okres pogardy w zatęchłej atmosferze
rupieciarni. Te, które przetrwają szczęśliwie i unikną zniszczenia, otrzymają
prawo do nowego życia, jako rekwizyty historii. Znawcy spostrzegają w nich
odblaski dawnej świetności, uczeni odtwarzają ich sens. Świstki papieru stają
się fragmentami dramatów, nad zamilkłym klawikordem widzimy znów ręce twórcy –
szepty nabierają siły, twarze rumieńców – słychać już prawie bicie serc. […]
Dziwi nas, rozśmiesza prawie ten świat. Nasz kosmos
dwudziestego wieku jest jak nieznany bóg, któremu nie wolno stawiać posągów ani
zawieszać obrazów. Jest tylko zaklęciem, myślą, równaniem matematycznym. Jego
ruchliwa eteryczność ma odpowiednik w dynamizmie naszego życia, w nadzmysłowym
rozroście naszych potencyj widzenia i słyszenia, opartym o niepochwytną
rzeczywistość fali radiowej. Ale i ten świat tutaj – stary sprzęt pokryty
kurzem – zawiera w sobie kształt życia – życia, które minęło, ale którego rzeczywistość
równa się rzeczywistości naszych czasów. Jego obręcze i łożyska wytoczył mistrz
cechowego rzemiosła. Jego antyczną przejrzystość wskrzesił zapał humanistów.
Jego obroty sprzęgły się z rytmem mistycznych uniesień Kopernika.
Otrząsamy z pajęczyn resztki tych nieprzydatnych dzisiaj
tworów, aby szukać w nich śladów myśli i wzruszeń człowieka. Cichy żywot
Kopernika różnicuje się i rozrasta, gdy poznajemy go bliżej. Czerpią z niego
siły setki innych żywotów i spraw, aż spływają rzeką w szerokie europejskie
łożysko i zmieniają oblicze świata. […]
Postać twórcy osnuwają dymy mitu. Nie widać jej już wcale,
kiedy ostatni przeciwnicy zostają pokonani. I oto nędze zwycięstwa: to, co było
dumnym szaleństwem, zmienia się w truizm, w banał, o którym trudno mówić bez
znudzenia. Wreszcie zaszczytem powodzenia jest już tylko śmietnik, truizm staje
się błędem, mądrość – naiwnością” (J.Wasiutyński).
Wniosek: Kopernik mistykiem był przyczajonym. A
Leonardo? Jego Absolutem było dążenie do absolutnej kreatywności. Sztuka i
nauka były dla niego najdoskonalszymi formami mistyki.
Wojciech
Wiercioch
* Fragment wstępu
zatytułowanego Wprowadzenie do kopernikologii z naszej książki Rewolucja
niebieska. Powieść o Mikołaju Koperniku, wydanej przez Wydawnictwo MG w 2021 r.
Komentarze
Prześlij komentarz
NIECH ŻYJE KULTURA I ETYKA SŁOWA!